Miano 1024

20 czerwca. Tę datę będę pamiętać jeszcze długi czas.
Dziś mija rok, od dnia kiedy szczęśliwa i nie świadoma zagrożenia wybrałam się na kontrolne badanie USG. Był piękny, ciepły, czerwcowy dzień, odprowadziłam F. do przedszkola. Nie był zachwycony tym, że zostanie sam na kilka godzin, więc obiecałam, że wrócę szybko, za 3 godziny, jak będzie jadł obiad. Czym prędzej pojechałam więc do szpitala, by tam usiąść w kolejce z innymi mamami i czekać na swoją kolej. Środa to dzień, kiedy na kontrolne USG przepływowe z całej Polski do szpitala przyjeżdżają mamy Rh-.

I tym razem ich nie zabrakło, przede mną czeka mama z Lublina, za mną mama z okolic Poznania. Każda z nich ma ze sobą wynik badania krwi, oznaczającego miano przeciwciał. Czekając na wejście do gabinetu rozmawiamy i porównujemy wyniki, jedna Pani miano 2, inna 8, a ja… 1024.
Dziewczyny nie mogą uwierzyć, więc pokazuję kartkę z Instytutu Hematologii. Tak, to nie jest żart, taki jest wynik badania z 19-go tygodnia ciąży. Koleżanka z kolejki twierdzi, że gdyby nie to, że bardzo się spieszy, zostałaby, żeby dowiedzieć się, co powiedział mi lekarz. A ja, nieświadoma zagrożenia myślę, że odeśle do domu i pewnie zaprosi na kolejne badanie za tydzień lub dwa. Jakże mylne były moje przemyślenia…

Wchodzę do gabinetu, widzę szczerze uśmiechniętego doktora i słyszę „Witam, co słychać?”, podaję mu kartkę z wynikiem i mówię „No niestety, chyba nie najlepiej…” On bierze kartkę, czyta i blednie, już nie jest uśmiechnięty. Podchodzi obecny w pokoju drugi lekarz, ja odsłaniam brzuch i oglądamy maleństwo. „Sytuacja jest bardzo poważna, musimy zatrzymać Panią w szpitalu.” Jestem w szoku, nie bardzo dociera do mnie, to co usłyszałam „Ale czy to konieczne? Może pojadę chociaż do domu po rzeczy i przyjadę później?”. „Pani dziecko jest ciężko chore, żeby przeżyło, musimy jak najszybciej, przetoczyć mu krew, a dopóki nie będzie pani pacjentką szpitala nie możemy tej krwi zamówić. Proszę być dobrej myśli, widzimy się jutro na transfuzji”.

Oszołomiona wychodzę z gabinetu i dzwoniąc do F posłusznie idę na izbę przyjęć… Moje ciało się porusza, ale głowa nie do końca wierzy w to, co właśnie się dzieje. Jest 12.15. Na Izbie Przyjęć dostaję „przydomek” – „Stan nagły”. Tak, jak stoję, w sandałach i letniej sukience idę na Oddział Patologii Ciąży.  Poznaję fantastyczne dziewczyny, ale w tych sandałkach i sukience wyglądam przy nich jakbym co najmniej urwała się z choinki. Podpytuję, czy któraś nie jest tutaj może z podobnym problemem, myśląc, że dowiem się czegoś konkretnego. Jednak wszystkie są już w terminie porodu, a ja… 21 tydzień, spod sukienki ciąża jest w ogóle nie widoczna, zdziwione pytają „To Ty w ogóle w ciąży jesteś? 😉 „.

Mijają godziny, powoli zaczyna docierać do mnie, co się dzieje, przyjeżdża F, jak dobrze, że jest! Nie muszę nic mówić, on wie, rozumie i przytula. Piszemy sms do najbliższej rodziny i przyjaciół:
„Jutro nasza córeczka będzie miała przeprowadzoną pierwszą transfuzję krwi, prosimy Was o modlitwę za nas. J&F ”

Podczas wieczornego obchodu słyszę, że jeszcze nie ma krwi dla nas, cały czas czekamy. Maleństwo rusza się niewiele, powoli zaczynam się denerwować, próbuję wyobrażać sobie, co wydarzy się jutro… Na szczęście są dziewczyny (Ata i Marzena), które pozwalają na chwilę oderwać się od trudnych myśli.

Przed północą przychodzi położna, uśmiecha się „Jest krew, transfuzja jutro rano”. Oddycham z ulgą, jest nadzieja, że zdążymy pomóc malutkiej. Im bliżej poranka tym trudniej spać, za oknem szaleje burza, a moja głowa pisze kolejne scenariusze porannych wydarzeń.
Lęk, strach, modlitwa, łzy i ogarniająca mnie walka o życie córeczki i miłość do niej.

 

Dlaczego rodzić z doulą?

Badania amerykańskich lekarzy i badaczy Johna Kennela i Marshalla Klausa, obecność douli przy porodzie:

  • skraca czas jego trwania o 25%
  • zmniejsza ryzyko indukowania lub przyspieszania porodu sztuczną oksytocyną
  • zmniejsza potrzebę stosowania farmakologicznych środków przeciwbólowych
  • zmniejsza ryzyko zakończenia porodu cesarskim cięciem
  • zmniejsza potrzebę zastosowania znieczulenia zewnątrzoponowego
  • zmniejsza prawdopodobieństwo interwencji medycznych

Cóż więc innego robić, jeśli nie rodzić z doulą? :)

Znajdź doulę dla siebie! :)

Kiedy cesarskie cięcie

Cesarskie cięcie jest operacją mającą na celu narodzenia się dziecka, w przypadku, gdy życie jego lub/i matki  jest zagrożone. Zalecenie Światowa Organizacja Zdrowia mówi, że odsetek ciąż rozwiązywanych poprzez zabieg cesarskiego cięcia w żadnym kraju nie powinien przekraczać 15%. Rzeczywistość jest jednak inna, w wielu krajach (w tym w Polsce) odsetek ten jest przekroczony, czasem nawet dwukrotnie!

Ten zabieg chirurgiczny polega na rozcięciu powłok brzusznych, nacięciu macicy i wyjęciu dziecka. Zawsze odbywa się on w znieczuleniu, lub w narkozie (jeśli zabieg musi być wykonany w trybie natychmiastowym).

Polskie Towarzystwo Ginekologiczne rekomenduje następujące wskazania do cięcia cesarskiego:
1. Wskazania pilne: nieprawidłowe ułożenie główki, nieprawidłowe płodu przy trwającej czynności skurczowej, dystocja szyjkowa, ciężki stan przedrzucawkowy, poród przedwczesny płodu, dla którego poród drogami natury stanowi poważne ryzyko uszkodzenia lub śmierci.
2. Wskazania naglące: częste epizody bradykardii, zaburzenia tętna przy nieefektywnej czynności skurczowej niezapewniającej prawidłowego postępu porodu, głęboka bradykardia płodu niereagująca na leczenie zachowawcze.
3. Wskazania natychmiastowe: wypadnięcie pępowiny, podejrzenie krwotoku wewnętrznego spowodowanego pęknięciem macicy, przedwczesne odklejenie łożyska, rzucawka, zaburzenia czynności serca dziecka.

Istnieją również schorzenia kardiologiczne, pulmonologiczne, ortopedyczne, okulistyczne, neurologiczne i psychiatryczne, które mogą uniemożliwić poród drogami natury.

Jednak nawet, gdy cięcie cesarskie jest koniecznie, warto zadbać, aby było ono dobrym przeżyciem dla mamy i dziecka. Poniższy film, odbiega niestety od realiów polskich, pozostaje tylko wierzyć, że już niedługo każde cesarskie cięcie będzie wyglądało przynajmniej tak dobrze, jak to.

A tutaj link do wersji z napisami polskimi:

http://www.amara.org/pl/videos/m4XCHc2R4DpN/info/the-natural-caesarean-a-woman-centred-technique/

 

Zimie już dziękuję!

Dziś nie będzie o doulowaniu, ciąży, karmieniu piersią czy innych przyjemnych, wspaniałych rzeczach. Rzecz będzie o otaczającej rzeczywistości, która ostatnio nie tyle nie nastraja pozytywnie, co wręcz dołuje.

Może komuś to nie przeszkadza, szanuję jego zdanie, ale ja mam dość białego syfu, który od pół roku, albo leci z nieba, albo leży na ziemi.

Mam dość:

  • mrozu i zimna
  • zakładania kilku par butów, wiązania kilku szalików, zakładania kilku czapek i kilku kurtek
  • pamiętania o kilkunastu rękawiczkach przed wyjściem z domu
  • podchodzenia z nadzieją do termometru i po chwili tracenia tej nadziei
  • siedzenia w domu z chorymi dziećmi
  • tłumaczenia po raz „dziesty”, że jeszcze nie można wyjść z domu w krótkich spodniach
  • patrzenia na ludzi, którzy kolejny miesiąc, co rano, tracą cenne kilkanaście minut snu, na odskrobanie swojego auta spod lodowej skorupy
  • wszystkiego, co ma jakikolwiek związek z Sam Wiesz Jaką Porą Roku!

Odechciewa się zagniatania kruchego ciasta na mazurki, bo jak myślę o ich dekorowaniu to zamiast kwiatków i kurczaków widzę długie sople i śniegowe płatki. Odechciewa się planowania świątecznych pyszności, odechciewa się szykowania wiosennych sukienek, bo spod grubych zimowych kurtek i kozaków i tak nie będzie ich widać.

Pozostaje tylko wierzyć, że jaśnie panująca nam astronomiczna wiosna przyprowadzi również tą realną Panią W., że zachce się żyć, spacerować, z uśmiechem wyglądać za okno i patrzeć na termometr.

Tak, wierzę całą sobą, że za kilka dni ten biały syf zniknie na dobre, przynajmniej na pół roku, da od siebie odpocząć, a może nawet za sobą zatęsknić. A my przez ten czas odpoczniemy, wygrzejemy się, odsłonimy stopy, włosy, naładujemy witaminą D i przeżyjemy coś wspaniałego!
Kto wie, może będą to czyjeś piękne, święte narodziny, w których będę miała zaszczyt uczestniczyć? Sobie tego życzę, a Wam tego, czego najbardziej pragniecie!

P.s. Zimowa czapka mojego synka kilka dni temu zaczęła się pruć, kto wie może to pierwszy objaw wiosny? 😉

No i dziękuję mamie Kazika za inspirację!

 

World Doula Week

Już w piątek zaczynamy świętować Międzynarodowy Tydzień Douli!

Z tej okazji doule ze Stowarzyszenia Doula w Polsce organizują pokazy filmu pt. „Doula!”. Warszawski pokaz poprowadzą trzy wspaniałe doule, a odbędzie się on
28 marca, szczegóły.

Zapraszam wszystkich prodoulowych oraz tych, którzy jeszcze nie przekonali się do instytucji douli.

Na każdego czeka duża dawka oksytocyny :)